top of page
Search

Saga rodu Kaziów, rozdział 1: Nie ma jak w domu !

  • Writer: Ewa
    Ewa
  • Sep 11, 2023
  • 6 min read

W poprzednim odcinku Kazie zdecydowały się nareszcie na powrót do Polski... Minęły prawie dwa miesiące spędzone w podróży... Przypomnijmy, że narratorem opowieści jest Napoleon - najstarszy z lęgu w gnieździe Kaziów z roku 2022.



- Patrz Esterko ! Widzisz ?! To nasze gniazdo w oddali, tam za drzewami !

Wow, teraz dopiero wiem jak się stęskniłem ! Patrz, puste, ufff - nikt nam nie zajął...


- A kto ci miał zająć Kaziu ? Nasze jest przecież, cała okolica wie...

- Wiesz, jak to jest... obcych nie brak.. pamiętasz ile się rok temu naodstraszaliśmy ?

- Oj wiesz... my to tak trochę na zapas, nie ?...

Dobra, jesteśmy prawie na miejscu, to wiesz co ? Ja sobie na łąki skoczę - może coś dobrego znajdę, oj zgłodniałam niesamowicie !

- To ty sobie skacz, a ja ląduję i sroki wypędzam... pewnie i tak pół gniazda wyniosły ! A może do Pączusia po drodze zajrzysz ? Sprawdzisz, czy już jest ? A ja bym trochę gniazdo podreperował w międzyczasie ?

- Zobaczę, kochanie...ale do Pączusia to może potem wieczorkiem razem polecimy, co ? Tam fajne łąki, podjedlibyśmy jakiś podwieczorek ?

- Jak chcesz kochanie, to smacznego ! Widzimy się w gnieździe !


I w ten sposób tuż przed godziną 9tą rankiem 5 kwietnia tatko powitał swoje gniazdo radosnym klekotem. Wylądował w gnieździe jako pierwszy...nie żeby to było coś osobliwego...W końcu trzeba przygotować gniazdo na przybycie partnerki... Osobliwym było raczej to, że mama była już tuż za rogiem...Zwykle bocian ma czas, by przygotować gniazdo godnie... Wiecie, że czasem czeka tygodniami ?! Serio ! W sekrecie wam powiem, że trochę to tatkę martwiło... że nie może przygotować gniazda na powitanie mamy... Ale moi rodzice nie lubią się rozstawać, nawet w Afryce... że to dziwne mówicie ? Przecież już wiecie... moi rodzice nie są zwykli, oj nie ! Tatko czekał na mamę w gnieździe caaałe 25 minut...


Pewnie czekałby dłużej, bo mama głodna była niemiłosiernie, gdyby nie obce bociany, które pojawiły się na horyzoncie...Mama słysząc alarmujący klekot taty, niewiele myśląc przyleciała do gniazda...

Klekotem wspólnym oznajmili całemu światu, że to gniazdo zajęte !


- Eh Kaziu, od samego początku spokoju ani za żabę !

- mam powiedzieć: a nie mówiłem ?

- mówiłeś, mówiłeś... a ja nic nie zjadłam...


Rodzice marudzili, ale przecież tak naprawdę byli bardzo szczęśliwi, bo nie ma jak w domu ! A Niepołomice to dla nich ukochany dom... Dom, w którym rozbrzmiewał teraz radosny klekot...

Tatko nie był zadowolony ze stanu gniazda...

- Eh, ale gałęzie to mi pozbierali, no jak co roku !

- co poradzisz ? na klucz zamkniesz ?

- no nie wiem, alarm może by jakiś założyć, co ?

- tak, z Afryki przylecisz...

- wiem ! stracha zostawimy, co ty na to ??

- eh Kaziu, Kaziu - żarty się ciebie trzymają... a gałęzie przyniesiesz sobie nowe, teraz nie marudź !

Mama miała rację: wszak najważniejszym celem powrotu było kolejne pokolenie Kaziątek... moi młodsi bracia i siostry... A nad tym trzeba było nieco popracować :) Nie żeby tacie trzeba było jakoś o tym specjalnie przypominać...

- Jak myślisz Esterko, zdążymy ?

- na co chcesz zdążyć kochanie ?

- no jak ? z jajeczkami ? na Wielkanoc !

- taa, na Wielkanoc... musiałbyś zacząć starania w Afryce...


Tatko wspomniał o Wielkanocy nie przez przypadek... - wiadomo, Święta z jajeczkami, ale nie tylko... Rok temu to właśnie w Wielką Sobotę dane mi było przyjść na świat. No może jeszcze nie tak całkiem, wiecie: poczęło się nowe życie w pierwszym jajeczku moich rodziców. I to byłem ja ! Tatko marzył sobie, że w tym roku będzie podobnie, ale niestety Wielkanoc tegoroczna wypadła znacznie wcześniej i mama miała rację: szanse na jajeczko na ten czas były niewielkie, właściwie żadne.

Tak, czy inaczej trzeba było zabrać się za przygotowania gniazda do sezonu. Gniazdo przez czas nieobecności rodziców zostało nieco rozebrane, zwłaszcza przez sroczki rozrabiaki...

Oj ! Na sroki to tatko cięty ! Mówię wam straaaszliwie ! Goni, gdziekolwiek zauważy... Ale... czy nie ma racji ??

Tak, czy inaczej, po krótkim odpoczynku moi rodzice zaczęli po południu szykować gniazdo - a to gałązki, a to sianko, by było miękko... I w sumie... nieźle się przy tym bawili...


- A coś ty tu przytargał kochanie ??

- a co ? nie podoba ci się ? słyszałem, że to teraz trendy kochanie... taki wystrój...

- no nie wiem... ja to chyba taka bardziej tradycyjna jestem, czy coś...

- no ale przecież nie jest sztuczne...

- ja myślę ! przynieś mi kiedykolwiek sztuczne, a polecisz w te pędy zwracać kochanie...


- Większego kawała nie mieli kochanie ?

- oj zaraz nie mieli, nie mieli... nie będę dziesięć razy latać kochanie...

- latać nie lubisz ? a odkąd to ?

- no z trawą w dziobie to niekoniecznie wiesz...

- fakt, też wolę gałęzie, nie lepią się tak do dzioba... aaa i fan większy ! złapać równowagę trzeba, uuuuwielbiam !


Jak pewnie zauważyliście, rodzicie lubią się przekomarzać... choć komarów nie znoszą ! a niestety czasem ich w gnieździe pełno, na szczęście to jeszcze nie pora... Tymczasem... Mamuś przyniosła sianko, a tatko w gnieździe na całego rozłożony...

- czy możesz kochanie ?

- nie, nie mogę kochanie...

- wiesz, że nie pomagasz kochanie ?

- jak nie ??? pokazuję ci gdzie sianka nie rozkładać ! to to nie jest pomoc ??!

I tak nadszedł pierwszy wieczór moich rodziców spędzony znów w Niepołomicach... Oj, zazdrościłem im tego, ja wciąż byłem w Budapeszcie. Nie żeby mi się nie podobało, lubiłem okolice gdzie odzyskałem wolność... No ale to jednak nie Niepołomice - moje rodzinne strony... Ale na powrót byłem jeszcze za słaby. Poza tym... były jeszcze inne powody, które mnie w okolicy trzymały, ale o tym opowiem wam kiedy indziej... Zobaczmy teraz co chodziło moim rodzicom po głowie nocą...


-Esterko, może pomyślimy o kolejnym Napoleonie ?

- wiesz Kaziu, a ja to wciąż myślę o tym pierwszym...

- nie martw się, radzi sobie...

- taaak ? a skąd wiesz ?

- gniazdo ma swoje, zdjęcie nawet przysłał...

- taak ? a czemu ja nie widziałam ? !

- wiesz, jeszcze nieuporządkowane, wstydził się trochę - mnie o radę pytał, no to przesłał... wspomniał, że napisze do ciebie list niedługo...

- mam nadzieję... dawno nie pisał... myślałam, że opowie o tym całym Budapeszcie...

- na pewno, wiesz... musi zebrać myśli... długo siedział w zamknięciu, musi się przyzwyczaić do wolności, nauczyć jak ogarniać rzeczywistość samodzielnie...

- ciekawe, gdzie nasze pozostałe pociechy Kaziu...

- nie wiem gdzie są... ale wiem, że na pewno mają cieplej niż my...

- no to może nas jednak rozgrzej Kaziu, co ?

-Mówisz, masz !

Tatkę nie trzeba było długo prosić... Co tu dużo mówić tatko uwielbia mamę... Ale to już chyba zdążyliście zauważyć, prawda ?


Rodzice cieszyli się bardzo, że wiedzą co się ze mną dzieje, bo niestety normalnie rzadko mają wieści od swoich dzieci... Tak to już jest...dlatego ja jestem taki wyjątkowy...Ale o tym też opowiem wam przy innej okazji.

Tymczasem jak widzieliście nadszedł pierwszy poranek moich rodziców na starych śmieciach... nie żeby w gnieździe były jakieś śmieci - o co to, to nie ! Sami widzieliście jak mamcia dba, żeby do gniazda trafiały tylko naturalne materiały, to bardzo ważne... I przyznajcie: rodzice wyglądają na szczęśliwych, prawda ? Za nimi długa i niebezpieczna droga - oj, wiem coś o tym...

Teraz zaś tatko bierze się do budowy nowego pięterka... różnie to bywa...

- patrz Esterko, jaką promocję w lesie wyrwałem, ha !

- wyrwałeś Kaziu ? to już luzem żadnej gałęzi nie było ??!

- weź się nie śmiej ! podziwiaj !

- podziwiam, podziwiam... tylko nie jestem pewna, czy to na bocianie gniazdo było...bardziej na wędkę mi pasuje...

A co my z wędką w gnieździe zrobimy ??

- oj nie marudź, uleży się - dobrze będzie... już prawie, prawie...

Niestety, owo ,,prawie, prawie'' nie za bardzo się sprawdziło, gdy po kolejnym okazaniu swych uczuć mamie tatko prawie w dziób gałęzią dostał... Mama nie omieszkała skomentować rzecz jasna...

- oj to ,prawie'' Kaziu to jednak robi trochę różnicę nie ? chodź pokażę ci jak to się robi... a na przyszłość czytaj etykiety kochanie...

Mamcia sobie oczywiście z gałęzią poradziła. Ale wiadomo: tatko ma lata doświadczenia w budowie gniazda... Aaaa, chcecie zobaczyć gniazdo ???

Oto moje rodzinne gniazdo - ot, takie nie za duże, nie za małe, choć ma swoje lata... Wiecie, że średnio gniazdo bociana waży 400 kg ? Ale podobno w Niemczech było kiedyś takie, które ważyło 2 tony, wyobrażacie sobie ??? Gniazdo rodziców jest położone w bardzo spokojnej okolicy. Kiedyś pokażę wam łąki, rzekę, staw... - to wszystko jest na wyciągnięcie dzioba ! Wiecie, że moi rodzice się kąpią w stawie ? Serio !


Piękna para z tych moich rodziców, prawda ? Tak, wiem - powtarzam się ! Ale powiem wam, że za nimi bardzo tęsknię... Wiem: nie powinienem ! Dorosły bocian nie spotyka już swoich rodziców... ale... czy ja jestem dorosły ?


Pierwszy, pracowity dzień mijał rodzicom nader spokojnie... Jeśli nie liczyć niesfornych gałęzi ;) Zapomnieli w tym wszystkim o koszmarach tatki, jakie miał przed wylotem. Ale... ledwie parę godzin później... okazało się, że tatki sny są prorocze !


Ale o tym w następnym rozdziale. Zapraszam ja: Napoleon - ten z Niepołomic !



 
 
 

Комментарии


 Gniazdo  ul. Portowa 20, Niepołomice

bottom of page