Opowieść Dziadka Kazimierza
- Ewa
- Dec 31, 2024
- 2 min read
W Afryce Esterka wciąż kątem oka na gniazdo zerka i – nie ufa gościowi… A w Niepołomicach z Dziadkiem Kazimierzem zaprzyjaźnia się Rozrabiaka i toczy z nim dłuuugie dyskusje…

Tak oto w jednej z nich, zapytawszy Dziadka, czy ród Kaziów zawsze siedlisko swoje miał przy Portowej dostaje w odpowiedzi taką opowieść:
- Ależ nie moja droga ! Absolutnie nie ! Znaszli kochana historię niepołomickiej Puszczy ?
- Dziaduniu, a skąże miałabym znać ?! Skarbów co prawda szukam od dawna, ale opowieści rzadko słucham... Ale o Puszczy wiem ! Z opowiadań przelatujących ptaków, sama nie widziałam – jakoś mnie tam nie ciągnie...
- To posłuchaj ! Choć skarbów w opowieści nie znajdziesz…
- Dziadek Kazimierz księgę wielką otwiera i zaczyna czytać:
,,Polski władca Kazimierz Wielki bardzo ukochał Puszczę, urządzając w niej liczne polowania. Często zaś przebierał się w chłopski strój i w takim przebraniu wędrował nocami po wsiach, by poznać życie swoich najuboższych poddanych. Pewnego razu zawędrował aż na sam skraj Puszczy. Tam natknął się na stojącą w odosobnieniu, niewielką chatę, a że długi marsz strudził go bardzo postanowił poprosić jej mieszkańców o gościnę. Gospodarz powitał go serdecznie i zaprosił do środka. Wnętrze chaty urządzone było bardzo biednie – szybko jednak niespodziewanmu gościowi podsunięto miskę zupy i ugoszczono najlepiej jak to możliwe. Okazało się, że gospodarzowi urodził się niedawno dziesiąty syn, ale nie ma go kto zanieść do chrztu. Przybysz zgodził się zostać ojcem chrzestnym nowonarodzonego synka. Dwa tygodnie później, w dzień chrztu, gospodarz czekał wraz z rodziną na przybycie wędrowca. Jakież było jego zdziwienie, gdy zamiast biednego włóczęgi przed chatą zjawił się wspaniały orszak… Król docenił to, że pomimo ubóstwa rodzina udzieliła schronienia nocnemu piechurowi. Dotrzymał obietnicy Iizostał ojcem chrzestnym dziecka, któremu nadano umię Kazimierz. Po chrzcie zaś male otrzymał trzos dukatów i wielki kawał ziemi, dzięki czemu los rodziny odmienił się na dobre, a na skraju Puszczy przez lata wyrosło miasteczko. ''
- Ależ piękna opowieść dziaduniu ! - zakrzyknęła (hmm, no może bardziej zaskrzeczała, krzyk jej nie wychodzi !) Rozrabiaka… - ale co ona ma wspólnego z rodem Kaziów ?! Poza imieniem rzecz jasna ?! Przecież ten malec to nie Kazimierz bocian był !
- Oj, sroczko, sroczko ! Przecież to jasne ! Malucha gospodarzy przyniósł bocian Kazimierz ! I to on zawiódł swojego wielkiego imiennika do chaty na skraj Puszczy – jakże by inaczej ?! Bo przy chacie na skraju Puszczy miał swoje gniazdo. To gniazdo do dziś w tym miejscu jest ! - Aha…. - zamruczała tym razem niezbyt pewnie sroczka...- ale…. Ja tu jakoś skraju Puszczy nie widzę ?!
- Bo to nie to gniazdo głuptasie ! - roześmiał się Dziadek Kazimierz (tak jak to śmieją się bociany – lekki klekocik I figlarne oczka :)) - przecież mówiłem, że nie zawsze tutaj Kazie gniazdowały...
- Aaaa prawda ! A to w takim razie, jak się tutaj znalazły ?! I czy tam, w tamtym gnieździe teraz to też są Kazie ?!
- A to już sroczko całkiem inna historia… opowiem ci ją kiedy indziej – senny się zrobiłem wiesz ?...
Comments